Moje serce zostało na Bałkanach. Nawet nie przypuszczałam, że ten mało odkryty region Europy aż tak mnie zauroczy. Albania czarowała plażami i stanowiła przedsmak tego, co czekało na nas w Czarnogórze. Klimatyczne starówki, lazurowa woda, strome zbocza porośnięte bujną zielenią. Naprawdę na moment czas stanął w miejscu...
Tu mnie jeszcze nie było- pomyślałam, zerkając przez okno podchodzącego do lądowania samolotu. I rzeczywiście, chociaż sporo miejsc już odwiedziłam, na Bałkany do tej pory nie dotarłam. Dlaczego? Właściwie to nie znam odpowiedzi na to pytanie. Tym bardziej cieszyła mnie perspektywa tego wyjazdu.
Lot liniami Ryanair Sun upłynął w miłej atmosferze i, co najistotniejsze, w komfortowych warunkach. Dzięki wąskim oparciom foteli, jest tu naprawę sporo miejsca na nogi. Warto wspomnieć uprzejmą załogę, która w drodze powrotnej okazała się nieziemsko zabawna. Polecam sprawdzić to na własnej skórze- ubaw po pachy gwarantowany
Trzeba wspomnieć, ze RR Sun oferuje loty czarterowe, podczas których pasażerom przysługuje bezpłatny bagaż podręczny (5 kg) oraz rejestrowany (20 kg). Miła odmiana, w porównaniu z tanimi liniami rejsowymi.
Tirana przywitała nas piękną pogodą i bezchmurnym niebem. Tuż po odbiorze bagażu udaliśmy się na zwiedzanie stolicy Albanii.
Pomnik tamtejszego bohatera narodowego- Skanderberga, budynek parlamentu, teatru narodowego oraz pozostałości po bunkrach- to pierwsze obrazki, jakie mieliśmy okazję zobaczyć. Sama Tirana nie należy może do najpiękniejszych miast, jednak z pewnością warto zapoznać się z jej bogatą historią.
W odróżnieniu od stolicy krainy orłów, miłym dla oka miejscem jest Durres. To właśnie w tym portowym rejonie zgromadzone są hotele, które mieliśmy okazję poddać wnikliwej inspekcji.
Należy zaznaczyć, że Albańczycy dopiero zaczynają przygodę z turystyką i wielu rzeczy jeszcze się uczą. Niemniej jednak starają się i są bardzo życzliwi. Mają również kilka atutów, które z pewnością skuszą niejednego podróżnika. Są to przede wszystkim przepiękne, szerokie plaże, ciągnące się kilometrami. Piaszczysty brzeg zachęca do długich spacerów i odpoczynku w cieniu słomianych parasoli.
Albańskie hotele są w większości nowe lub po kapitalnym remoncie. Położone zazwyczaj przy morzu, oferują swym klientom basen i zazwyczaj serwis plażowy.
Może opcja all inclusive nie należy do najbogatszych, ale trzeba pamiętać, że wczasy w Albanii są relatywnie niedrogie. Dzięki temu zostaje kieszonkowe, które można wydać w lokalnych restauracyjkach.A jeśli już o pieniądzach mowa- tamtejszą walutą jest LEK. 100 leków to mniej więcej 3, 55 zł.
W miejscowościach turystycznych nie ma najmniejszego problemu ze skorzystaniem z bankomatu lub wymianą w kantorze. W licznych sklepach i restauracjach można płacić w euro.
Wśród zwiedzanych przez nas hoteli, kilka zasługuje na uwagę. Są to: Brilliant, Klajdi, Riva i Bonita.
Jednak zanim do nich przejdę, poświęcę chwile kontrowersyjnemu Empire, budzącemu skrajne emocje. Położony w ścisłym centrum Durres, przy głównej ulicy ze sklepikami i knajpkami. Jego wystrój nawiązuje do czasów ludwikańskichi jest przebogaty.
Faktycznie, już przy wejściu, ogrom zdobień bije po oczach. Ale wygląda na to, że właściciel miał dobre intencje i po prostu pragnął przywitać gości czym chata bogata. Od razu zaznaczam: poczucie estetyki niektórych wrażliwców może ucierpieć. A wracając do samego obiektu- pokoje są przestronne i urządzone w sposób zgoła odmienny od standardów przyjętych w Albanii- zobaczcie i oceńcie sami. Na dachu zlokalizowany jest niewielki basen, natomiast na plaży można zjeść obiad i kolację w restauracji objętej formułą all inclusive. Jeszcze mała drobna rada dla pań, wybierających pobyt w Empire: nie pakujcie do walizki szpilek. Aby zjeść posiłek na plaży, trzeba do niej dotrzeć najpierw mijając ruchliwą ulice, a następnie lokalne podwórkowe ścieżki.
Brilliant to nowoczesny hotel z dużym basenem, prywatna plażą oraz serwisem na bardzo dobrym poziomie. Cechuje go smaczna kuchnia, której mieliśmy okazję spróbować w porze lunchu. Tak jak wcześniej wspominałam, bufet nie należał do ogromnych, chociaż jakość i urozmaicenie potraw to zdecydowany atut tego miejsca.
Klajdi również nas nie rozczarował. Spore jak na Albanię pokoje, eleganckie wnętrza, basen i urokliwa plaża z barem, usytuowanym na końcu molo. Nic tylko przyjechać i oddać się błogiemu lenistwu.
Riva to kameralny hotelik w wyjątkowym stylu. Ładne pokoje, przyjemna restauracja serwująca śniadania, bliskość plaży i kawiarenek powodują, że chciałoby się tu spędzić niespieszny urlop we dwoje.
W hotelu Bonita spędziliśmy więcej czasu, dzięki czemu mogliśmy poznać go nieco lepiej. Ciekawie zaprojektowane lobby, odnowione pokoje, spory basen i cudowna plaża z łagodnym wejściem do morza. Tuż przy niej niewielka promenada, idealna na leniwe spacery. Zarówno parasole jak i leżaki udostępniane są gościom bez dodatkowych opłat.
Po trzech nocach w Durres wyruszyliśmy do Czarnogóry– najmłodszego państwa w Europie, które efekt WOW powinno mieć wpisane w nazwie.
Po drodze zatrzymaliśmy się w okolicy Jeziora Szkoderskiego oraz zdobyliśmy Everest Albanii. To znaczy nasz prywatny Everest Albanii, bo wdrapanie się w samo południe, w czterdziestostopniowym upale na szczyt wzgórza z ruinami zamku Lezhe, stanowiło nie lada wyczyn. Po szczęśliwym zejściu, słowa klasyka : nie mów do mnie teraz, nabrały niepowtarzalnej głębi.
Nagrodą był obiad w niezwykle malowniczym miejscu, z którego roztaczały się spektakularne widoki. A był to zaledwie przedsmak tego, czym przywitała nas Czarnogóra…
Cokolwiek by w tej chwili nie napisać, nie odda to wyjątkowości tego kraju. Trzeba zobaczyć go na własne oczy, do czego serdecznie zachęcam.
Porośnięte bujną zielenią góry, lazurowe morze, w którym odbijają się strome zbocza, serpentyny prowadzące do coraz piękniejszych miejsc. Samotne wysepki, fragmenty starych budowli, tajemnicze klasztorne mury, wąskie uliczki starych miast.
Stwórca z całą pewnością miał słabość do tego rejonu świata, tworząc go tak wyjątkowym.
Będąc tu, bezapelacyjnie trzeba zarezerwować więcej czasu na niespieszne snucie się po starówce Budvy, Kotoru czy Ulcinj. Proponuję nie obmyślać konkretnej trasy, tylko „zgubić się” między historycznymi murami, najlepiej wieczorem.
Czarnogórcy są narodem przyjaznym i otwartym na turystów. Mają wiele do zaoferowania zarówno dla wielbicieli plażowania, trekkingu, smacznej kuchni,wina, miłośników archeologii i pięknych krajobrazów.
Choć Montenegro nie jest członkiem Unii Europejskiej, obowiązującą walutą jest tu euro.
Hotele mogą pochwalić się bardzo dobrym standardem świadczonych usług, a niektóre z nich trafią w gusta najbardziej wybrednych klientów.
Moi faworyci to Iberostar Bellevue,Palmon Bay, Avala i absolutny hit- Holiday Village.
Iberostar Bellevue to gwarancja jakości sygnowana hiszpańską marką. Bogata oferta all inclusive, animacje, baseny, plaża i piękne widoki.
Palmon Bay oferuje swoim gościom jasne, przestronne wnętrza, nowoczesne SPA i świetny serwis. Herceg Novi- region, w którym znajduje się ten obiekt, to doskonała baza wypadowa. Zaledwie 26 km dzieli go od chorwackiego Dubrovnika i tyle samo od lotniska w Tivacie.
Dla wielbicieli wysublimowanych doznań idealna będzie Avala– elegancki hotel, raczej dla dorosłego klienta. Zlokalizowany tuż przy klimatycznej starówce w Budvie, blisko sklepików, restauracji i życia nocnego.
Ostatni obiekt to mój osobisty numer jeden w Czarnogórze. Holiday Village w Ulcinj to najprawdziwsze all inclusive, skierowane do szerokiego grona odbiorców. Zarówno rodziny z dziećmi, pary jak i single znajdą tu komfort wypoczynku, pyszne jedzenie, nowoczesne wnętrza, bogate animacje oraz kompleks basenów wraz z przylegającą do nich szeroką, piaszczystą plażą. Ciekawostkę stanowi fakt, że można nią dotrzeć aż do Albanii.
Znajdziemy tu mnóstwo udogodnień dla małych podróżników. Należą do nich między innymi: pokoje rodzinne, małe stoliczki w restauracji oraz kolorowa zastawa, mini club, mini quady, park wspinaczkowy, a także niewielka zjeżdżalnia wodna.
Jak można się domyślać, Holiday Village nie należy do hoteli najtańszych. Jednak zapewniam, że ci, którzy zdecydują się na pobyt w tym genialnym resorcie, nie będą chcieli z niego wyjeżdżać.
Pobyt na Bałkanach minął błyskawicznie. Już dawno czas nie płynął mi tak szybko. Mimo intensywnego harmonogramu i upałów, była to najlepsza przygoda, jaką dane mi było przeżyć na przestrzeni ostatnich lat.
I na koniec mała prywata. Dziękuję wszystkim uczestnikom study tour TIA/TIV. Praca u Waszego boku była przyjemnością. A czas wolny w Waszym towarzystwie zasługuje na oddzielny wpis na blogu 🙂
M.