W końcu nadeszły nasze pierwsze wakacje z 1,5 roczną córcią... z naszym małym „infantem”....No tak ..super... tylko jak się do tego przygotować, co zabrać ze sobą, jak ona wytrzyma lot samolotem ...w bezruchu? W mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań i wątpliwości....
Wybierając wakacje dla nas najważniejsze było aby lot był w miarę krótki, bo nie wiedziałam przecież jak się moje dziecko odnajdzie w samolocie. Wybrałam więc Grecję i wyspę Kos, bo na przełomie września i października jest jeszcze ciepła. Temperatura tez miała znaczenie aby nie było zbyt upalnie, tak optymalnie ok 25-28*, aby Ola mogła swobodnie korzystać z brodzika i morza.
No dobrze to wsiadamy do samolotu… Wcześniej radziłam się i niektórzy mówili aby dać kropelki dla dziecka, są takie na chorobę lokomocyjną po których dzieci po prostu „odpływają”. Przez chwilę miałam taki niecny plan. Ostatecznie uznałam, że nie nie będę szpikować chemią swojej małej, przecież na pewno ma „żyłkę do podróży” po swojej mamie:) Wzięłam tylko do samolotu lizaczki i ciasteczka, bo ważne jest aby podczas startu i lądowania miała coś w buzi (chodzi o wytwarzanie śliny i tym samym niwelowanie efektu zatkanych lub bolących uszek) i co się okazało? Kiedy samolot startował Ola grzecznie siedziała u mnie na kolankach, zajadała ciasteczko i patrzyła się na mnie pytającymi oczyma: „Mamusiu dlaczego te dzieci tak wiszczą?”. Po jakiejś godzinie od startu, gdzie śmigała na naszych kolanach, czytała książeczkę, gaworzyła z dziećmi obok, zasnęła i obudziła się jak już wylądowaliśmy. Tak samo było przy powrocie. A więc patent nr 1 sprawdził się w 100%.
Przyjechaliśmy do hotelu. Hotel cudowny.. dlaczego?… bo rodzinny. Przede wszystkim mnóstwo udogodnień dla takich rodzin z maluszkami. Łóżeczko w pokoju, które zazwyczaj jest bezpłatne, przydało się bardzo. Kiedy Ola drzemała My mogliśmy rozkoszować się chwilą na tarasie… Jako że nasza mała jest niesamowicie ruchliwa, krzesełka w restauracjach były zbawieniem abyśmy mogli zjeść w spokoju bez gonitwy i nerwów. Czajnik do podgrzewania wody w pokoju hotelowym okazał się absolutnie niezbędny do przygotowywania kaszki i mleka, ponieważ czasem Ola strajkowała i nie chciała jeść nic innego. Teraz już wiem że dobrze zrobiłam wkładając do walizki opakowanie kaszki oraz kilka innych przysmaków Oli, pomimo tego że już je właściwie wszystko.
Aby w pełni skorzystać z basenów i pięknej piaszczystej plaży, podzieliliśmy czas. Po śniadaniu do południa byliśmy na plaży, wówczas temperatura nie jest taka wysoka i można korzystać z plaży (ogromnej piaskownicy dla każdego malucha), morza i kąpieli słonecznych bez obaw o dziecko. Tutaj muszę powiedzieć że przydało się kilka ulubionych zabawek do piaskownicy, które również w ostatniej chwili wrzuciłam do bagażu.
Po południu natomiast był brodzik. Oh a jakie było szaleństwo przy brodziku. W hotelu był oddzielny kompleks basenów ze zjeżdżalniami i ogromny brodzik ze zwierzakami – takie miejsca dla szalejących dzieciaków z barem i ciepłymi przekąskami. Można tam było spędzić całe dnie…Co ważne dobrze jest zaopatrzyć się w specjalne pieluszki albo co też się sprawdza zakupić porządny jednoczęściowy strój lub majteczki dobrze przylegające do ciała i okrywające całą pieluszkę. Nie muszę wspominać, że okrycie na główkę oraz wysokie filtry to podstawa każdego wyjścia na słońce. Wcale nie trzeba inwestować ogromnych pieniędzy w emulsje chroniące, najważniejsze aby dobrze się rozprowadzały i dość długo utrzymywały na skórze. Ziajka naprawdę jest ok.
A to jeszcze nie koniec atrakcji…było takie miejsce, którego akurat w tym hotelu ominąć się nie dało – amfiteatru, w którym odbywały się codzienne animacje dla dzieciaków a później dla dorosłych. Ten błagalny wzrok mojej córeczki kiedy szliśmy w jego kierunku i krzyk „Mamo! – ja cie” Jak to wyglądało? Mnóstwo dzieciaczków, od tych jeszcze raczkujących po nieco starsze, biegających po scenie, usiłujących naśladować układy animatorów przy różnych dziecięcych piosenkach, a na koniec czekające na swoja kolej aby przeistoczyć się w ulubionego zwierzaka… Ta radość, szaleństwo, interakcje między dziećmi różnej narodowości , a w przypadku mojej Oli jej pierwszy taniec z nieco starszym chłopcem 🙂 – absolutnie bezcenne! Tyle wrażeń i atrakcji, ciągłego biegania, że nasza mała była czasem tak umęczona i wręcz „odpływała” w najmniej oczekiwanym momencie, np. na lunchu – tak więc wózek, taki zwykły rozkładany jest niezbędny.
I sprawdziło się powiedzenie:
„szczęśliwe dziecko na wakacjach – to szczęśliwi i wypoczęci rodzice!”
Oj, sprawdziło się 🙂
Kilka moich inspiracji dla Was na wakacje z takim maluszkiem:
Kos – Blue Lagoon Resort 5*– szukaj ofert
Kreta – Sirios Village 4* – szukaj ofert
Korfu – Messonghi Beach 3,5* – szukaj ofert
Rodos – Lindos Princess Beach 4,5* – szukaj ofert
Zakynthos – Eleon Grand 5* – szukaj ofert