Mój wyjazd choć był dość spontaniczny, udał się bez żadnych przeszkód. Jednak chciałabym przestrzec każdego, kto planuje indywidualny wyjazd do Paryża, że nie jest to taka prosta sprawa i po mimo wszystko, należałoby się przygotować i mieć świadomość kilku ważnych rzeczy, aby z satysfakcją i bez utraty czasu podziwiać uroki tego miasta.
Spacer po Paryżu… Moja wizyta w Paryżu była to już … któraś tam z kolei. Wcześniej były to wyjazdy zorganizowane, z przewodnikiem, autokarem, wszystko na czas z napiętym grafikiem, żeby jak najszybciej zobaczyć jak najwięcej. Tym razem zamarzył mi się Paryż taki subtelny, artystyczny, na luzie, bez pośpiechu i ze spokojem. Czy mój spacer po Paryżu udał się? Czy był bezpieczny w świetle ostatnich wydarzeń?
Podzielę się z Wami kilkoma cennymi uwagami. Otóż Paryż podzielony jest na kilka stref i jeśli marzysz o tym aby w przystępnej cenie nocować w sercu Paryża, to nie licz na to podróżując grupą. Dlaczego? Otóż większość przemiłych hoteli zlokalizowanych w centralnych dzielnicach to hotele posiadające po 7-12 pokoi. Pozostałe „molochy” to hotele mocno drogie, które nie koniecznie lubią kwaterować wycieczki grupowe (można się tylko domyślać dlaczego 😉 ). Zatem: jeśli szukasz noclegu w hotelu 3* w centrum Paryża, to musisz zapłacić ok 30EUR/dobę ( i to minimum, poza ścisłym sezonem). Ja mieszkałam w dzielnicy Saint Lazare w Hotelu ATN, który okazał się malutki, czyściutki i świetnie położony bo niedaleko stacji metra i dworca RER, który łączył Paryż z innymi okolicami i francuskimi miastami.
Zacznę od początku. Jak już na wstępnie zaoszczędzić sporo czasu, nerwów i pieniędzy? Zaraz po przylocie do Paryża, jeszcze na lotnisku, warto udać się do Informacji Turystycznej, z której trzeba wziąć mapę metra i miasta, na której pozaznaczane są atrakcje turystyczne takie jak: Luwr, Eiffel, Pompidou, Łuk Triumfalny, Katedra Notre Dame, itd. Na mapie łatwo jest odnaleźć odpowiednią stację metra, co znacznie usprawnia przemieszczanie się. Jeśli nie do końca jesteśmy pewni, Pani w informacji, która rozmawia w wielu językach świata, pokaże dokładnie jak się dostać w dane miejsce i jeśli trzeba się przesiąść z jednego koloru linii metra na drugą to wskaże instrukcję.
To co jest bardzo istotne to fakt, iż należy w Informacji kupić bilet na ReR, który dowiezie nas do miasta – jest to droga trwająca ok. 40min. W Informacji też można kupić bilety na metro, sprzedają również karty turystyczne, pakiety 10 biletów (co jest korzystniejsze). Po kupieniu biletów, możesz swobodnie kierować się w stronę pociągu RER – wystarczy iść po strzałkach. Po dotarciu do miejsca odjazdu RER zauważysz mega ogromną kolejkę po bilety…Euforia jest tym większa, że kupiwszy wcześniej bilety w Informacji Turystycznej nie musisz czekać w tym ogromnym ogonie turystów 🙂
Przechodzisz przez automatyczne drzwi wkładając bilecik w odpowiedni dziurki i już czekasz na pociąg. Jakież było moje rozczarowanie, gdy zobaczyłam brudne i niezbyt pachnące przedziały… a myślałam że w Paryżu to wszystko elegancie jest… hm to nie będzie pierwszy szok, ale musicie poczytać dalej…
Pamiętaj, że trzeba zachować bilety, bo musisz je wkładać nie tylko przy wejściu, ale również przy wyjściu z dworca.
Metro w Paryżu pomimo doskonałych oznaczeń jest bardzo skomplikowane. Trzeba mieć naprawdę niezłą orientację w terenie, aby połapać się w którą stronę pójść. Cały czas pilnuj kolorów i oznaczeń, zawsze sprawdzaj ostatnią stację, aby jechać w odpowiednim kierunku – to pozwoli Ci uniknąć błądzenia. Jedna stacja ma zawsze kilka wyjść, więc dokładnie sprawdź na mapie, do jakiej ulicy musisz dojść, wtedy łatwiej ci będzie wyjść „SORTIE” w odpowiednim kierunku.
To kilka uwag dotyczących transportu. Jednak po co pojechałam do Paryża? Czy się nie bałam?
Raczej nie zastanawiałam się nad tym czy się boję czy nie… raczej marzyłam o tym, aby parę dni odetchnąć od standardu, od codzienności, od zmartwień i od dzieci też… Taki weekendowy spacer po Paryżu był fantastycznym pomysłem. Tym razem zwiedzaliśmy go na piechotkę, z racji tego, że mieszkaliśmy w samiutkim centrum. Do większości atrakcji, które zaplanowaliśmy odwiedzić mieliśmy co najwyżej 3 km, zatem dało się przeżyć. Założenie było takie, że jak nie damy rady już iść, to wsiądziemy w metro i podjedziemy do naszego hotelu. Po zostawieniu bagaży w hotelu zmieniliśmy buty na adidaski, zaopatrzyliśmy się w wodę, małe parasolki, mapkę i ruszyliśmy według mapy w kierunku Sekwany, wzdłuż której można było na wiele sposobów podziwiać wieżę Eiffla. Każdy mówi, że to obowiązkowy punkt, a i owszem, ale na nas nie zrobił jakiegoś piorunującego wrażenia…hm, są ciekawsze atrakcje w Paryżu 😉 , zatem wdrapywanie się po milionie schodków uznaliśmy za zbyteczne, poza tym wieża była już zaliczona kilka lat temu…
Spacer okazał się być imponujący – wzdłuż ciekawych uliczek, pełnych galeryjek, starych bibliotek, winiarni, czy też lokalnych małych knajpek, przed którymi w porze lunchu stawały kilkudziesięciometrowe kolejki, cóż w Polsce tego się nie obserwuje. Postanowiliśmy również skosztować francuskich zwyczajów i zrobiliśmy to samo – stanęliśmy w kolejce by zjeść lunch… Był zdrowy, smaczny i całkiem tani, zatem posileni ruszaliśmy w dalszy podbój niesamowitych urokliwych miejsc. Ulice pełne „kolorowych” ludzi , rusztowania remontowe wtapiające się w przestrzeń, aby nie psuć wizerunku miasta, knajpki pełne turystów kosztujących francuskich win, czy odpoczywających na kawce… błogo. Słońce chowało się za wieżą Eiffela zatem czas był już wracać. Nogi i kręgosłup odmawiał posłuszeństwa. Całkiem romantycznie wypadł ten wieczór, w świetle kolorowo oświetlonych ulic, z małym zbłądzeniem udało się dotrzeć do „domu”. Jedyne o czym marzyliśmy to kąpiel i sen.
Drugi dzień był już zaplanowany, bo zarezerwowałam online bilety do Luwru i do Grevin, zatem należało mieć już grafik tego dnia. Po miłym śniadanku w pobliskiej cukierni udaliśmy się już metrem w stronę Luwru, co prawda bilety miałam kupione na 11:00, ale chcieliśmy być wcześniej aby mieć zapas przy ewentualnych kolejkach. Świetna sprawa, bo z biletami weszliśmy bez kolejki i mało tego, po raz pierwszy widziałam tak mało ludzi w Luwrze. Moje poprzednie wizyty kojarzyły się ze straszliwym, dzikim tłumem w większości Azjatyckich turystów, którzy są bardzo głośni i przepychają się bez szacunku,(kiedyś dostałam parasolką w oko… myślałam że oddam, ale nawet nie miałam szans bo pani rozpuściła się w tłumie…).
Luwr był upojnym i bogatym dniem, pełnym zachwycających dzieł sztuki, przeogromnych obrazów pokazujących życie z przed wielu pokoleń. Raczej nie znam się na historii sztuki i nie koniecznie potrafię odróżnić style, ale szukałam niezwykłości i zaskoczeń. Trzygodzinny spacer był wspaniałym duchowym przeżyciem, poza jednym wielkim rozczarowaniem – Mona Lisa – biedna obtulona w dzikim tłumie chętnych do fotografowania, straży i klatek, do których ją wstawili, poza tym taka jakaś malutka… Ach i jeszcze zabrakło mi Picassa, którego uwielbiam… ale chyba muszę go poszukać w Barcelonie, bo Luwr nie zaopatrzył się w jego dzieła. Wychodząc z Luwru napotkaliśmy przeogromną kolejkę chętnych go odwiedzić, najpierw czekających na zakup biletu, a potem na wejście. Zatem moja wskazówka – kup bilet do Musem w Luwrze wcześniej najlepiej online.
Niestety oprócz kolejki również zderzenie z rzeczywistością i komercją obecnych czasów, aby wyjść należy przejść przez długi pasaż sklepów, restauracji, butików z markowym sprzętem – pokusa na wydawanie pieniędzy w każdym rogu… nie robi to dobrego wrażenia.
Po wyjściu konieczna byłą kawa i kanapka. Jak muzea, to muzea, Grevin – czyli muzeum figur woskowych – gratka! Dystans piechotką z Luwru to 20 min, całkiem przyjemnie, po drodze napotkaliśmy na wystawę samochodów – udało się zrobić kilka fotek . minęliśmy cudowny sklepik z akcesoriami dla laleczek, domki, mebelki, akcesoria mini, mini. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
Jesteśmy na miejscu w Muzeum Grevin- żadnej kolejki, no więc wchodzimy! Okazało się, że to był genialny ruch – iść w porze lanczu czyli ok. 13-14stej. Było prawie pusto, udało się zrobić fotki i zobaczyć wiele znanych osobistości, super zabawa!
Po wyjściu spacerowaliśmy po głownej ulicy Haussman. Poszliśmy do największego centrum handlowego La Fayette. Robi wrażenie: wystrój wnętrz, elegancja sprzedawców, mnóstwo ochrony, no i cóż się dziwić, jak towar na półkach to miliardy euro. Torebka damska – 3859Eur. Louis Vuitton – kolejki japońskich turystów, aby kupić do kolekcji torebeczkę za kilka tysięcy euro. Hm… to nie mój świat raczej. Ja tam wolę tureckie wyroby, w nieco innym budżecie 😉
Zaskoczył nas deszcz, więc bio-kawka w punkcie ze zdrową żywnością, których w Paryżu na każdej ulicy jest co najmniej po 2. Super!!! U nas też by się takie przydało. W Ełku można tylko na wynos zamawiając dietetyczny catering, a tu mnóstwo różnych rodzajów zestawów, z kaszą jaglaną, sałatki, fajne zupki, jogurty, pokrojone owoce. Itd.
Wybraliśmy się jeszcze spacerkiem do Sacre care, na wzgórze do Notre Dame i powoli wracaliśmy myślami w stronę naszej dzielnicy.
Z powrotem już tylko powrót RER na lotnisko, odprawa online – pamiętaj wydrukuj wcześniej „label” (naklejkę) na bagaż w automacie. Niestety przed samą bramką odpraw jest ogromna kolejka. A automaty są porozstawiane po całym lotnisku.
Jeszcze jedna ważna uwaga, jeśli nie znasz języka przynajmniej angielskiego, to odradzam Ci podróż indywidualnie. Nie jest to miasto łatwe do poruszania, większość instrukcji jest tylko po francusku i jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć to musisz próbować rozmawiać… Orientacja w terenie i odwaga też jest mocno potrzebna. Zatem jeśli nie do końca czujesz się bezpiecznie w pojedynkę, wybierz się z grupą przyjaciół, gdzie wśród Was będą osobowy z tymi cechami. Możesz też skorzystać z gotowej wycieczki z przewodnikiem, wówczas wyjazd ten będzie bardziej wartościowy i mniej stresujący.
Mój spacer po Paryżu dał mi wiele zauroczenia, pokazał że Paryż po zamachach terrorystycznych żyje dalej, jak zawsze wielokulturowy i otwarty na turystów.
Moja refleksja na obecne czasy : „strach ma wielkie oczy, jednak marzenia i świat ma wielkie serca” – otwierajmy się na ludzi i nie dajmy się zastraszyć, żyjmy na 100% i bierzmy życie pełnymi garściami. Ja staram się tak robić i chyba jestem szczęśliwa…
P.s. Oczywiście odhaczyłam kolejną podróż i wpisałam do dziennika udanych.
Wasza Ania
Ty też możesz wybrać się do Paryża! Sprawdź oferty tutaj