Cypr Północny - turystycznie piękny, politycznie dziwny... Sprawdziłam jak wygląda kraj, którego nie ma.
Mała wyspa, a tyle w niej ciekawostek. Mój wyjazd na Cypr był po raz pierwszy, oczywiście byłam przygotowana , bo przecież byłam ze swoją ulubioną grupą 🙂 Przygotować się merytorycznie jest bardzo łatwo, ale praktyka zawsze pokazuje prawdziwe oblicze.
Cypr Północny to był mój, właściwie nasz (było nas prawie 50 osób) cel. Przelot niestety opóźniony i drugie „niestety” bo musieliśmy lecieć przez Antalyę. Republika Północnego Cypru politycznie należy do Turcji i tak się składa, że Turcja musi mieć pieczę nad ilością przylatujących i wylatujących pasażerów, bo do Ercan– głównego lotniska na Cyprze Północnym, można dostać się jedynie z tureckich lotnisk i portów. No ale wcale nie było to takie uporczywe – 40 minut postoju i lecieliśmy dalej. Lądowanie na maluteńkim lotnisku, wystarczy dowód osobisty i już.
Wychodzimy na zewnątrz, a tam ciepluteńko, nie tak jak w naszym deszczowym kraju… W nocy zbyt wiele nie było widać, transfer 40 minut i byliśmy w Girne czyli, inaczej mówiąc w Kyrenii. Hotel dla jednych był WOW, a dla innych SUPER, a dla jeszcze innych PIĘKNY, REWELACYJNY, cóż, po prostu 5* (Merit Park).
Minęła noc i rano okazało się, jak jest naprawdę…, cudna pogoda, widoki pocztówkowe, cudna niebieska woda, w oddali górzysty krajobraz, piękne ogrody i rewelacyjne all inclusive, nie mówiąc o drinkach w różnych kolorach i nieprzeciętnego piwa EFEZ, dla nas narzekających Polaków nie było nic na co moglibyśmy narzekać…. I dzięki Bogu.
Można by powiedzieć, że miałam lekkie dejavu z Turcji, bo na Cyprze Północnym mówi się w języku tureckim, płaci się w Turkich Lira (TRL), uroda miejscowych też niczego sobie :), w miasteczkach Turkisch Kebab.
To co nas zaskoczyło najbardziej to ilość kasyn w okolicy, cóż okazuje się, że Cypr Północny jest „Mekką legalnego Hazardu”, gdzie nie musisz rozliczać się z podatku od wygranej czyli takie Las Vegas w miniaturze. Ale czy ktoś wygrywa, hmm
Jedni zwiedzali Nikozję, jeszcze inni tereny wojskowe, a jeszcze inni Półwysep Karpaz. Byli również tacy, którzy dzięki swojej nieprzeciętnej odwadze wybrali się na podbój Republiki samochodem. Do czego potrzebna jest tam odwaga? Cóż.. ruch lewostronny, przepisy sobie a rzeczywistość sobie no i tereny dość górzyste – jeśli chciało się podziwiać spektakularne widoki czy zwiedzać ruiny zamków.
Przy wjeździe do Nikozji rzuca się w oczy ogromna flaga Cypru Północnego, utworzona przez Turków, których rodziny ucierpiały ze strony Greków. Flaga jest – pewnie zamierzoną – świetną prowokacją Turków cypryjskich, bo, usypana w górach, jest doskonale widoczna przede wszystkim z greckiej strony.
Po przekroczeniu granicy miasta dostaliśmy pieczątki na tych samych kartkach wizowych, które otrzymaliśmy po przylocie. Samo miasto po obu stronach oczywiście nie jest pozbawione zabytków, ale nie ma tam typowych takich które trzeba zobaczyć. Jednym z największych magnesów przyciągającym turystów do Nikozji jest za to strefa buforowa. W Nikozji ta strefa to najwyżej kilkanaście – kilkadziesiąt metrów zrujnowanych domów bez okien, z zasiekami z drutu kolczastego i znakami „fotografowanie surowo wzbronione”. Praktycznie nie da się zwiedzić Starego Miasta, szczególnie po greckiej stronie, nie zbliżając się do strefy buforowej i nawet mały rzut oka na nią robi naprawdę złowieszcze wrażenie. Podobno te opuszczone budynki to raj dla szczurów i wszelkiego robactwa.
W części tureckiej starówka wygląda gorzej, niż w greckiej. Reprezentacyjne uliczki są wprawdzie w miarę odnowione, ale handel przy nich to nie sklepy z pamiątkami i restauracje, a kopia bazarów z Turcji.
Mieliśmy też okazję na zwiedzanie oddalonej od Hotelu Kyrenii, która okazała się przeuroczym miasteczkiem. Szczególnie skąpane w pełnym słońcu, robi naprawdę dobre wrażenie (zdjęcia w galerii). Najważniejszym zabytkiem jest XVI-wieczny zamek zbudowany – jak większość fortec na Cyprze – przez Wenecjan. Prawdopodobnie Disney wzorował się na nim tworząc swój bajkowy odpowiednik. Zamek zwiedzaliśmy w małej grupie, bo trzeba było naprawdę uważać, dużo kamieni, przepaści, wysokości.
Najbardziej spektakularne miejsce, które zapamiętam z Cypru Północnego jest Półwysep Karpas i Golden Beach. Kocham podróże głównie za to co potem zostaje w mojej pamięci – te nieprzeciętne widoki, które po zamknięciu oczu widzę jeszcze długo po powrocie do domu. Oczywiście historyczne zabytki, czy też rzemiosło, które upiększa naszą kulturę jest ważne, ale wracam do domu i kolejny kościół, rzeźba, czy zamek miesza mi się z innymi, a widoki już nie… Natura zawsze pozostaje nazwana i zapamiętana przez mój mózg w nienaruszonym stanie.
O Karpas nie trzeba opowiadać, to trzeba poczuć i po prostu zobaczyć. Wracając do naszego hotelu do Kyrenii, droga prowadziła wybrzeżem a zachód słońca przybierał niesamowite postaci, taka kropka nad „i”. Długo nie mogłam potem zasnąć…, a to był już ostatni dzień naszej wakacyjnej przygody…
Warszawa przywitała nas chłodno, żeby nie powiedzieć mroźno… Już tęsknię za 28 stopniowym upałem – ale nic straconego, jak nie ja , to pewnie wyślę mojego klienta na jakiś uroczy wypad w ciepełko, i to mi wystarczy 🙂
Zapraszam do obejrzenia galerii z wyjazdu: